Archiwum 04 lutego 2009


Słowa czasem są terapią...
04 lutego 2009, 08:56

Tym razem nawiążę do tytułu, tak słowa potrafią być terapią zwłaszcza dla mnie... teraz z racji mojej emigracji rzeczywistej i wewnętrznej nie mam jak powiedzieć tych słów komuś bliskiemu więc zostawiam je tutaj, bo może komuś wydają się podobne do jego przemyśleń albo i nawet pomogą...

Wczoraj miałam testy do grup na kurs włoskiego, zobaczymy do jakiej grupy mnie wrzucą, jutro się okaże, jutro też imieniny mojej ukochanej mamy, nie mogę zapomnieć o życzeniach...

Pewne rzeczywistości już są dla mnie coraz bardziej odległe... oplatają je pajęczyny czasu...choć skłamałabym mówiąc, że nie chciałabym już tej osoby więcej zobaczyć...chciałabym ,ale wiem,że przynajmniej teraz jest to niewskazane jeśli nie nawet niemożliwe...

Ale Ten, którego Imię jest Miłość wie co robi...nie zawsze jednak umiem tak na maksa zaufać i chcieć iść za miłością...chcę szczęścia i miłości już, a to ''już'' to w większości przypadków moje głupie wybory i powierzchowne relacje, które nie mogą dać mi szczęścia...

''Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam''.